Polski pisarz, twórca, który czerpiąc ze źródeł chłopskiego doświadczenia i chłopskiej mowy żywej, wpisuje swoje kreacje w krąg uniwersalnych praw i prawd o świecie i ludzkiej egzystencji.
Jego ojciec, Julian, wywodził się z rodziny mieszczańskiej z Ćmielowa; był oficerem, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku, a po demobilizacji został urzędnikiem. Natomiast matka Myśliwskiego, Marianna, była wychowanką Uniwersytetu Ludowego Zofii i Ignacego Solarzów w Szycach; w młodości aktywnie działała w ZMW „Wici”.
Po wojnie Wiesław Myśliwski uczęszczał do gimnazjum i liceum ogólnokształcącego w Sandomierzu, maturę zdał w 1951 roku. Studiował filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, którą ukończył w 1956 roku.
Debiutował w 1955 roku recenzją powieści E. de Greff „Noc jest moim światłem”. Pracował w latach 1955–1976 w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej w Warszawie jako asystent redaktora, redaktor, kierownik redakcji literatury współczesnej, zastępca redaktora naczelnego.
W latach 1975–1999 był redaktorem naczelnym kwartalnika „Regiony”, w latach 1993–1999 także dwutygodnika kulturalnego „Sycyna”. Od 1997 roku jest przewodniczącym jury konkursu – Ogólnopolskiej Nagrody im. Aleksandra Patkowskiego w Sandomierzu. W latach 1971–1983 był członkiem Związku Literatów Polskich. Obecnie mieszka w Warszawie.
Ekranizacji i realizacji teatralnych jego utworów podejmowali się tacy twórcy jak: Ryszard Ber, Wojciech Marczewski, Stefan Szlachtycz, Tadeusz Junak, Kazimierz Dejmek, Izabella Cywińska, Bogdan Tosza. Książki Myśliwskiego przetłumaczono na języki: angielski (w Anglii i USA),niemiecki, francuski, holenderski, hiszpański, hebrajski, włoski, rosyjski, węgierski, czeski, słowacki, serbski, chorwacki, słoweński, rumuński, bułgarski, łotewski, litewski, estoński, ukraiński, gruziński i turecki.
Jeżeli jedna z definicji epopei mówi, że jest to literacki obraz społeczeństwa w przełomowych momentach historycznych to "Kamień na kamieniu"jest chyba epopeją. Epopeją zanikającego chłopskiego świata. Dokładniej, świata kultury chłopskiej. Właśnie słowo "chłopski" ma dla Myśliwskiego szczególne znaczenie. Nie wiejski, nie ludowy, ale chłopski. Niby powieść opowiada "burzliwy żywot Szymona Pietruszki", ale tak naprawdę to powieść jest chyba pożegnaniem ze światem chłopskich wartości, chłopskiego sensu życia,chłopskiego języka. Języka, który zdaniem Myśliwskiego był najważniejszym przejawem chłopskiej wolności. Nie radio, telewizja, gazety dostarczały wzorców jego mowy, ale on tworzył swój świat przy pomocy pomyślanego przez siebie zestawu słów, które nigdy nie posiadały swojej ostatecznej wersji.
Sama powieść to arcydzieło. Nagradzana wieloma laurami przyznawanymi przez zacne gremia,, ale Myśliwski - wspomina o tym w "Rozmowach istotnych" - bardzo sobie ceni słowa wypowiedziane przez jedną z uczestniczek spotkania autorskiego we Wrocławiu, która powiedziała mu:
"...że działała w Solidarności i że w stanie wojennym wyjechała z Polski. Ktoś jej wysłał "Kamień na kamieniu". Po przeczytaniu powieści zdecydowała, że wraca do Polski".
I jeszcze głos z Ameryki.
Jeden z amerykańskich krytyków w recenzji do Kamienia na kamieniu napisał, że proza Myśliwskiego to "list pisany do Boga".
Do narratora powieści przychodzi nieznajomy mężczyzna z ofertą zakupu fasoli. Nasz bohater, o którym na samym początku również niewiele wiemy, produkt ma, ale trzeba go wyłuskać. I tak faceci siadają do roboty, a nasz narrator rozpoczyna długi monolog, w którym dokonuje bilansu całego swojego życia.
Ciekawy pomysł na książkę? Być może w 2007 roku, kiedy Wiesławowi Myśliwskiemu Wydawnictwo Znak wydało tę powieść. Książkę, na którą - jak zdołałem przeczytać - czekały tysiące i która zdobyła szereg nagród (chociażby NIKE 2007),ale dziś na pewno znajdzie się spore grono znudzonych tą opowieścią. Czy słusznie?
To zależy. W sytuacji, kiedy właściwie wszystko na rynku wydawniczym już było, zwłaszcza od książek uznawanych za wybitne oczekujemy, że w jakiś sposób nas zaskoczą, odcisną piętno, wyprowadzą ze strefy komfortu lub w ostateczności sprawią, że te kilka godzin im poświęcone będą przyjemnością. Czy „Traktat o łuskaniu fasoli” spełnia którykolwiek z tych warunków? Moim zdaniem tak. Ale oczami wyobraźni widzę osoby powątpiewające.
Przede wszystkim dlatego, że Myśliwski postawił na bardzo spokojną narrację, którą śmiało można przyrównać do medytacji. W tym przypadku narrator rozważa sens życia i jeśli popatrzymy na metrykę samego autora m.in. „Widnokręgu” i „Traktatu o łuskaniu fasoli” odważę się stwierdzić, że mamy tu do czynienia z wykładem dojrzałego mężczyzny o życiu. A idąc dalej: pewnym rozliczeniem z całym pokoleniem urodzonym w latach 30. XX wieku, którym udało się przeżyć II wojnę światową.
Samo łuskanie fasoli jest za to wykładem o snuciu opowieści. Moim zdaniem człowiek dojrzały, pogodzony ze swoim życiem i gotowy na śmierć właśnie w taki sposób opowiada historię. Bez fajerwerków, bez twistów, bez uczucia, dlatego jego spojrzenie na takie tematy jak realia życia w małej miejscowości, samobójstwo, partyzantka po II wś i dramat służących tam kobiet, Polska po 1945, zmęczenie sobą i miłość jest mocno wyostrzone. A wiele z jego słów są po prostu materiałem do cytowania.
Ważnym czynnikiem dla tego, jak odbierzecie tę powieść, jest umiejętność wyciszenia. Ta do medytacji jest konieczna, dlatego „Traktat o łuskaniu fasoli” podjęty z marszu, bez planu, bardziej może zaszkodzić niż pomóc. Bo niestety nie jest to książka idealna: nierówna, momentami rozwleczona, z dziwnymi wątkami, jak to w podsumowaniu życia nie wszyscy bohaterowie z którymi narrator się zetknął są ciekawi (oprócz kobiet, tu Myśliwski opisał to z zacięciem, choć wszystko opiera się jedynie na napięciu seksualnym). Ja podczas jej lektury sam wpadłem w dołek czytelniczy i zadawałem sobie pytanie: „po co to wszystko?”. Dlatego głośno zastanawiam się, czy dziś potrzebujemy właśnie takiej literatury? Moim zdaniem tak, ale jak już, to świeżego wspomnienia. Dlatego chętnie przeczytałbym podobne rozprawienie się z życiem, ale tym razem wyjętym spod pióra kobiety.